Aktywistka wzięła pigułkę aborcyjną na wizji. "Szerzę naukę"
Natalia Broniarczyk z organizacji "Aborcyjny Dream Team" była gościem Telewizji Republika. Obok niej w studiu nt. aborcji dyskutowały też poseł PiS Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, była poseł Lewicy Joanna Senyszyn oraz działaczka Konfederacji Marta Czech.
W pewnym momencie aktywistka ogłosiła: – Teraz zażyję mifepriston, żeby pokazać, że nie popełniam żadnego przestępstwa i dożyję do końca programu.
– Nie zrobiłam nic, co odradzałaby Światowa Organizacja Zdrowia – przekonuje Broniarczyk w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". – Tabletka, którą połknęłam, to mifepriston; zawiera substancję odcinającą progesteron. Kiedy ją połykamy, progesteron przestaje "karmić" ciążę, dzięki czemu ona obumiera. To nie niesie za sobą żadnych skutków ubocznych. Czuję się dziś zupełnie normalnie – dodaje.
Dalej radykalna aktywistka opowiada, dlaczego zdecydowała się pójść do TV Republika. – Stwierdziłam, że muszę zrobić wszystko, aby to oni żałowali, że mnie zaprosili, a nie, żebym to ja musiała żałować. Przyjmując tabletkę chciałam udowodnić, że nie zrobi mi żadnej krzywdy, że jest całkowicie bezpieczna. I pokazać pozostałym paniom, że mówią nieprawdę. Ja promuję naukę, powołując się na WHO. Nie da się zawstydzić kogoś, kto się nie wstydzi – twierdzi Broniarczyk.
Przerwała wywiad Bochenka
O działaczce głośno było w ubiegłym tygodniu, gdy przerwała w Sejmie wywiad, którego udzielał akurat rzecznik PiS Rafał Bochenek. – Państwo polskie jest winne organizacjom, innym krajom za to, że my ratujemy życie i zdrowie polskich kobiet 50 milionów. (...) Wszyscy jesteście tacy samy, to dzisiaj jest odpowiedzialność polityków, by zadbać o życie i zdrowie polskich kobiet. By nie obciążać Belgii, Holandii, Niemiec i Francji za nasze aborcje – mówiła. Następnie zwróciła się do Bochenka słowami "jest pan żenujący".
Posłowie zdecydowali o skierowaniu do specjalnej komisji czterech projektów poselskich, liberalizujących prawo aborcyjne.